wyważanie otwartych drzwi
Z drzwiami bywa różnie – jedne są otwarte, inne zamknięte, a czasem te otwarte nagle się zatrzaskują. Tak jak wczoraj.
Złapałem za klamkę i przekręciłem. Zamknięte na klucz. Użyłem więcej siły. Nic.
Pchnąłem drzwi, jakbym chciał się upewnić, że naprawdę są zamknięte. Stukałem w nie, z początku grzecznie, jakby to mogło być nieporozumienie, zwykła usterka techniczna, jakby ktoś miał zaraz przybiec wypuścić mnie i przeprosić.
Po chwili zacząłem walić z całej siły.
– Co się tutaj dzieje?!
Czasami zna się odpowiedź na pytanie już w chwili, kiedy wypowie się je głośno, a wtedy staje się ono zwyczajną formalnością. Co ty wyprawiasz? – wołasz, kiedy ktoś mierzy do ciebie z pistoletu w ciemnej uliczce. Dobrze wiesz, co robi. Zamierza do ciebie strzelać.
– Otwieraj te cholerne drzwi. Co to ma znaczyć? – krzyczałem w coraz większej panice, jak ktoś, kto utknął między piętrami. Ratunek pojawił się dopiero po dziesięciu minutach.
W międzyczasie zdążyłem już pokaleczyć sobie pięści, oblać się potem i porysować kopniakami dół drzwi.
Już się nie uśmiechał. Nie wyglądał też, jakby chciał mnie wypuścić.
– Stul pysk – powiedział.
– Nie wiesz, co robisz, jestem gliną.
– Taaa, ja też jestem gliną. Pieprzonym szefem policji.
W porządku, przedstawienie skończone.
– No dobra, jestem dziennikarzem.
– Nie gadaj…
Jeśli moje sny mają jakiekolwiek znaczenie – to prawdopodobnie właśnie wyważam otwarte drzwi… a może.. a może ktoś próbuje mi coś przytrzasnąć? ehhh, chyba przedobrzyłem z tymi podchodami..
tagi: pod rozwagę | życie | dziennikarstwo | społeczeństwo
daje do myslenia
rolety dębica said this on 2 kwietnia, 2010 @ 2:53 pm |